MUZYKA FILMOWA,  Recenzje muzyki filmowej

„Król Lew” Hansa Zimmera – recenzja (wydanie jubileuszowe)

Walt Disney Records Lion King cover artJak tu mówić o filmie, który już dawno został uznany za arcydzieło? Jak pisać o muzyce, która stanowi jedno z największych osiągnięć sztuki kompozytorskiej w historii kina? O Królu Lwie powiedziano i napisano już pewnie wszystko. Kolejna zaś recenzja muzyki Hansa Zimmera do tej animacji byłaby może nie na miejscu, gdyby nie szczególna ku temu okazja. Jak już wcześniej wspominaliśmy, wytwórnia Walt Disney Records przygotowała dwupłytowy album z okazji 20. rocznicy premiery filmu. Znalazło się na nim – oprócz utworów zamieszczonych we wcześniejszych wydaniach – pół godziny niepublikowanych dotąd kompozycji. Pierwotna wersja soundtracku – w porównaniu z muzyką pojawiającą się w filmie – była bardzo skromna. Na szczęście po to są rocznice, by celebrować je choćby w taki sposób, jak robi to Disney. Pierwsza płyta jubileuszowego albumu zawiera piosenki i utwory instrumentalne uporządkowane zgodnie z chronologią fabuły. Na drugim dysku znajdziemy przede wszystkim wersje demo znanych już tematów, dodany w edycji specjalnej filmu utwór „The Morning Report” i piosenkę „Can You Feel The Love Tonight” w wersji, która pojawia się w napisach końcowych. Całość wydana została w pięknej oprawie graficznej, zawierającej rysunki inspirowane scenami z filmu.

Autorami piosenek do filmu „Król Lew” są Tim Rice (słowa) i Elton John (muzyka). Współpraca obu artystów polegała na tym, że brytyjski kompozytor i wokalista tworzył muzykę do gotowych tekstów Tima Rice’a. Efektem tego twórczego współdziałania było przyznanie wielu nagród, m.in. Oscara za przebój „Can You Feel The Love Tonight” oraz dwóch nominacji za piosenki „Hakuna Matata” i „Circle Of Life”.

Utwór towarzyszący pierwszej scenie, w której wschodzące nad sawanną słońce rozświetla sylwetki zwierząt kroczących na uroczystość prezentacji młodego lwiego księcia, od początku wprowadza nas w klimat i krajobraz afrykańskiej przyrody. Słysząc głos solisty, Lebo M, do którego po chwili dołącza chór Zulusów i wokalistka, nie mamy wątpliwości, gdzie toczyć się będzie opowieść. Piosenka „Circle Of Life” jest nie tylko muzycznym wstępem do filmu. Stanowi również fabularne wprowadzenie do akcji (tekst piosenki zarysowuje główny wątek całości) oraz pełni funkcję klamry spinającej dzieło. Motyw ten wybrzmiewa bowiem także w ostatniej scenie filmu, w której ma miejsce prezentacja syna Simby i Nali. Życie zatoczyło tym samym krąg istnienia– nieustannie odnawiający się i niezależny od jakichkolwiek warunków.

Skoro „Król Lew” miał być bajką dla dzieci, musiały się w nim pojawić piosenki przyjazne młodym widzom. „I Just Can`t Wait To Be King” – wesoła, radosna kompozycja, oparta na dowcipnym wokalnym dialogu Simby i Zazu, w prosty i zrozumiały dla dzieci sposób pokazuje pragnienie małego lwa, rozbawia publiczność i dodatkowo podkreśla musicalowy charakter utworu.

Nastrój grozy wprowadza śpiewana przez Skazę – złego brata Mufasy – piosenka „Be Prepared”. Kompozycja oparta na partiach chóralnych i dźwiękach bębnów towarzyszy kadrom utrzymanym w niepokojącej kolorystyce: zimnej zieleni i ognistej czerwieni. W połączeniu z poważnym charakterem sceny, zapowiadającej nieszczęście, stanowi ona najmroczniejszy fragment filmu, po którym rzeczywiście następuje załamanie akcji.

Śmierć Mufasy i wygnanie Simby stanowi jeden z najbardziej wzruszających momentów w filmie. Dlatego też, aby rozładować negatywne emocje spowodowane wydarzeniami w wąwozie, tuż po dramatycznych zdarzeniach twórcy wprowadzili postaci komiczne – Pumbę i Timona – a ich piosenka „Hakuna Matata”, prezentująca ideologię hedonizmu i beztroski, na stałe weszła do naszej kultury jako symbol pocieszenia i zapomnienia o złej przeszłości. Jednocześnie utwór ten stanowi tło dla ukazania upływu czasu. W trakcie wykonywania „hymnu wyrzutków” nasz główny bohater dojrzewa – staje się dorosłym lwem, silnym i podobnym do ojca. Dorastając jednak, zapomniał on o tym, kim naprawdę jest. O jego prawdziwej tożsamości próbuje przypomnieć mu Nala. I tu pojawia się jedna z najpiękniejszych kompozycji stworzonych do tej animacji – utwór „Can You Feel The Love Tonight”. Piosenka w subtelny sposób pokazuje rodzącą się między postaciami miłość, która swoje korzenie ma przecież w dzieciństwie.

Dodatkowym utworem, który nie pojawił się w pierwotnej wersji filmu, jest piosenka wykonywana przez Zazu i Simbę podczas składania porannego raportu z życia na sawannie przez królewskiego majordomusa („The Morning Report”). Pogodna kompozycja jest przyjemnym momentem, który potwierdza lojalność sługi królewskiego i ukazuje więź łączącą lwiego ojca i syna, która w brutalny sposób zostanie wkrótce zerwana.

Bogactwo i różnorodność piosenek pojawiających się w filmie sprawia, że mamy do czynienia ze świetnym musicalem (w brawurowy sposób przeniesionym na deski Brodwayu w roku 1997), w którym utwory wokalne funkcjonują nie tylko jako urozmaicenie konwencji, ale pełnią funkcję rozwijania fabuły, budowania charakteru postaci oraz kreowania nastroju. W wersji angielskiej wystąpili m. in. Carmen Twillie, Rowan Atkinson, Jeremy Irons, Whoopi Goldberg, Nathan Lane, Mark Mancina i Jason Weaver. (Nam chyba jednak bliższe są wykonania w języku polskim w przekładzie Filipa Łobodzińskiego, z udziałem Marka Barbasiewicza, Michała Mecha, Katarzyny Skrzyneckiej, Krzysztofa Tyńca i Emiliana Kamińskiego.)

Muzyka Hansa Zimmera pełni kluczową rolę w tworzeniu świata, o którym opowiadają nam autorzy animacji – Rob Minkoff i Roger Allers. Kompozytor chciał stworzyć „dźwiękowy krajobraz”, w którym można było zakotwiczyć obrazy stworzone przez animatorów. Praca, jaką wykonał, przyniosła zachwycający efekt, zwieńczony Oscarem za najlepszą muzykę do filmu. Nagroda ta – podobnie jak wiele innych wyróżnień – była w pełni zasłużona. Kompozycje stworzone przez Zimmera opierają się na charakterystycznych dla niego sekcjach instrumentalnych – bębnach, intensywnie eksponowanych instrumentach dętych, mocnych bądź subtelnych brzmieniach smyczków o niskich i wysokich tonach oraz partiach chóralnych – potęgujących siłę dźwięków zwłaszcza w scenach o dużym nacechowaniu emocjonalnym. Szczególną i jednocześnie oczywistą cechą soundtracku do Króla Lwa jest zastosowanie brzmień charakterystycznych dla muzyki afrykańskiej. Tę różnorodność kompozycji dostrzec można na przykład w zestawieniu subtelnego utworu „We Are All Conected” (pochodzącego ze sceny rozmowy Mufasy i Simby) z dynamicznym tematem „Stampede” (ilustrującym pęd stada w wąwozie) czy z długim, złożonym utworem „The Rightful King” (będącym w końcowym fragmencie tłem dla kulminacyjnego punktu akcji, kiedy to Simba wkracza powoli i dostojnie na Lwią Skałę, a Lwia Ziemia odradza się po upadku). Melodyjność utworów, płynność w przechodzeniu od delikatnych do gwałtownych dźwięków i swoboda w operowaniu brzmieniami o zróżnicowanym charakterze zachwycają i czynią ze scen obrazy, które zapamiętuje się na długo.

Dodatkowe kompozycje, które znalazły się w albumie jubileuszowym, ucieszą wielbicieli tej animacji. Najnowsza edycja soundtracku prezentuje się imponująco w porównaniu ze ścieżką oryginalną, wydaną 20 lat temu (choć zawiera większość melodii obecnych w późniejszych wydaniach). Na płycie możemy posłuchać wzruszającego motywu, który towarzyszy scenie rozmowy Mufasy z Simbą po incydencie na cmentarzysku słoni („I Was Just Trying to Be Brave”) czy lirycznego utworu wybrzmiewającego podczas rozmyślań Simby o przeszłości („Kings Of The Past”).

Gdy w 1995 roku „Król Lew” zdobywał nagrody w kategoriach muzycznych, nie było jeszcze oddzielnej kategorii dla pełnometrażowych filmów animowanych. Gdyby jednak taka istniała, niewątpliwie zwyciężyłby właśnie obraz Disneya. Sukces tej animacji leży nie tylko w doskonale skrojonej fabule, w świetnym wyczuciu emocji, w pięknie obrazów i postaci. Ogromny wkład w wartość artystyczną dzieła, jakim jest „Król Lew”, ma niewątpliwie muzyczne trio – Hans Zimmer, Tim Rice i Elton John. Czy wyobrażacie sobie historię Simby, ilustrowaną innymi piosenkami i kompozycjami instrumentalnymi, niż tymi, które stworzyli ci trzej panowie? Odpowiedź jest oczywista!

Recenzja pojawiła się również w serwisie www.soundtracks.pl

_____________________________________

Facebook: Klub Filmowy Obraz i Dźwięk

Twitter: @klubfilmowy

_____________________________________

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *