Camerimage,  FESTIWALE

„Mr. Turner” – o człowieku, dla którego słońce było Bogiem

mr-turner-mike-leigh1

Moje oczekiwania związane z filmem Mike’a Leigh były ogromne. Zauroczona mistrzowskim obrazem Petera Webbera pt. Dziewczyna z perłą miałam nadzieję na kolejną wizualną ucztę i liczyłam na to, że filmowy portret romantycznego artysty ukaże postać złożoną, wrażliwą i budzącą sympatię. Urok zdjęć Dicka Pope’a rozmijał się jednak z charakterem postaci granej przez Timothy’ego Spalla. Piękno i doskonałość natury, które w genialny sposób odtwarzał w swoich dziełach William Turner, stały w sprzeczności z jego mało ujmującą aparycją, szorstkim zachowaniem i mrukliwym usposobieniem. Mike Leigh przypomniał mi o tym, że idealna sztuka może być kreowana przez człowieka niedoskonałego, wręcz wzbudzającego niechęć. Antyczna wizja jedności dobra i piękna (kalos kagathos) nie zawsze więc znajduje swoje zastosowanie. Geniusz objawia się również w ludziach ułomnych, pozbawionych głębszej wrażliwości w kontaktach międzyludzkich, nieprzystosowanych do zwyczajnego życia. Nie jest to może wielkie odkrycie, ale zazwyczaj postać artysty, ukazywana w kinie, nawet najbardziej nieprzyjemna, potrafiła wzbudzić w odbiorcy sympatię. W moich oczach sir William Turner sympatii nie zyskał.

Krytyczna ocena bohatera nie jest jednak jednoznaczna z krytyką kreacji aktorskiej. Przeciwnie – Timothy Spall skonstruował postać, która jednocześnie intryguje i zniechęca, fascynuje i odpycha.

Z jednej strony zachwyca nas sposób, w jaki artysta traktuje sztukę. Aby jego dzieła były wiarygodne, musi on najpierw ZOBACZYĆ krajobraz, który następnie przeniesie na płótno. W tym celu potrafi zaryzykować swoje zdrowie i życie (niezwykła jest scena, w której Turner każe przywiązać się do masztu łodzi podczas sztormu, by obserwować wzburzone morze). Bohater odbywa dalekie podróże, aby poznać przyrodę odległych krain, barwy, kąt padania światła. Fascynują go nowe rozwiązania (na przykład zastosowanie pryzmatu lub nowa technika utrwalania obrazu – dagerotypia). Ostatecznie ujmuje nas on w chwili, w której rezygnuje z ogromnego honorarium za swoje dzieła, deklarując przekazanie obrazów „narodowi brytyjskiemu” (zgodnie z wolą określoną w testamencie, większość jego dzieł znajduje się obecnie w galerii Narodowej w Londynie). Jego prace zaś, przedstawiające głównie krajobrazy morskie, utrzymane w odcieniach żółci i brązu, budzą wielki podziw dla umiejętnego ujęcia światła i barw. Romantyczny artysta słusznie uważany jest za prekursora impresjonizmu. A ten nurt w malarstwie jest wyjątkowy.

Istnieje jednak druga natura postaci – bardziej prywatna. Turner w filmie wypiera się swojej rodziny. Niechętnie utrzymuje kontakt z żoną i córkami, nie przyznaje się wręcz do posiadania dzieci. Nie wzrusza go nawet śmierć młodszej córki. Utrzymuje bliskie relacje ze służącą, a później z wdową poznaną podczas jednej z podróży. Surowy dla przyjaciół, bezkompromisowy wobec innych artystów – zdaje się żyć we własnym świecie, zamknięty w przestrzeni swoich dzieł i wyobraźni. Wydaje się, że jedyną osobą naprawdę bliską Turnerowi jest ojciec. Jego choroba i odejście bardzo negatywnie wpływa na bohatera. Warta uwagi jest również kreacja zewnętrzna postaci. Mało sympatyczny wygląd artysty podkreślany jest przez charakterystyczny, ociężały chód, groteskowo skrzywioną mimikę oraz typowe chropowate pomruki, niedbale wydobywane z ust.

Te dwa obrazy artysty nakładają się w filmie Mike’a Leigh, tworząc ciekawą, choć mało sympatyczną postać.

Interesująco zbudowany został tu wątek służącej. Jest nią kobieta w średnim wieku, prosta, nieatrakcyjna, ale całkowicie oddana swojemu pracodawcy. Jej wielkie przywiązanie do Turnera ukazywane jest stopniowo, by w finale przybrać charakter dramatyczny. Kobieta odkrywa bowiem, że malarz mieszka potajemnie w innym miejscu i związany jest z kimś innym. Gdy dociera do domu Turnera i dowiaduje się o jego chorobie, sama jest już bardzo osłabiona zarówno z powodu rozczarowania, jak i ze względu na fizyczne cierpienie, jakie również ją dotknęło. Postać ta całkowicie różni się od Griet, bohaterki filmu Dziewczyna z perłą, w którym służąca jest piękną dziewczyną, niezwykle inteligentną i wrażliwą, potrafiącą zrozumieć talent swojego pracodawcy, Jana Vermeera.

Jest w tym filmie jedna scena, której długo nie zapomnę. W pewnym momencie bohater odwiedza gmach Akademii, w której znajduje się galeria obrazów dziewiętnastowiecznych artystów. Na ścianach w salonach i w holu wiszą dzieła romantycznych malarzy, bardziej lub mniej znanych. Osoby zwiedzające galerię to nie tylko zwyczajni mieszkańcy miasta. To również arystokracja, zamożni mieszczanie – i sami autorzy. Mike Leigh w niezwykły sposób uchwycił atmosferę salonów artystycznych, ukazując z jednej strony ducha sztuki i piękno dzieł, a z drugiej tragizm artystów niedocenionych, rzuconych na pastwę niekompetentnych odbiorców, którzy nie potrafią zrozumieć idei twórcy.

Wizualna uczta, jaką zaproponował Dick Pope w filmie Mike’a Leigh, zasługuje na ogromne uznanie. Próba odwzorowania na ekranie kolorystyki typowej dla dzieł Turnera przynosi oszałamiający efekt. Wiele kadrów i ujęć przeniesionych jest wprost z płócien artysty. Niezwykłą przyjemność sprawia odnajdywanie w kompozycji scen obrazów stworzonych przez Turnera. Plastycznym zdjęciom towarzyszy zaś ciekawie skomponowana muzyka Gary’ego Yershona – subtelna, oparta głównie na wysokich dźwiękach smyczków, budząca jednak niepokój poprzez obecność pozornych dysonansów.

Ostatnie słowa Turnera, wypowiedziane tuż przed śmiercią, miały brzmieć: „Słońce jest Bogiem”. Zdanie to nadaje życiu artysty wyjątkowego znaczenia. Światło słońca, tak ważne dla malarza tworzącego pejzaże, czyniło z jego pasji religię. I właśnie o tym jest film Mike’a Leigh – o człowieku, który zatracił się w swojej pasji. Jej owocem zaś jest ponad trzydzieści tysięcy prac, głównie szkiców krajobrazów, w których ukazana została fascynacja naturą, posiadającą – według romantyków –  pierwiastek nadprzyrodzony.

(Film obejrzałam podczas festiwalu Camerimage 2014)

_____________________________________

Facebook: Klub Filmowy Obraz i Dźwięk

Twitter: @klubfilmowy

_____________________________________

2 komentarze

  • Katarzyna

    Nieco zaskakujące wywody dotyczące oczekiwań co do aparycji artysty-naiwne
    i godne fanki Harlequin’a,a nie rasowej kinofilki.
    Aktualnie-emisja w TVP Kultura.
    Niezależnie od moich sarkastycznych dywagacji-recenzja niezła.
    Pozdrawiam
    Kinofilka i koneserka sztuki
    Katarzyna Hildreth

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *