FESTIWALE,  NAGRODY,  Transatlantyk

TRANSATLANTYK 2019 – PODSUMOWANIE

9. Transatlantyk Festival, który po raz czwarty odbywał się w Łodzi w dniach 12–19 lipca, zaprosił widzów na dobre kino, konkursowe emocje, smaczne jedzenie i seanse w łóżkach.

Gala inauguracyjna wprowadziła gości w atmosferę oczekiwania na kolejne dni, wypełnione projekcjami i wydarzeniami o rozmaitym charakterze. Po raz drugi w historii festiwalu, po oficjalnej części wieczoru, zaprezentowany został jeden z filmów otwarcia. Obraz Marthy Coolidge pt. Znajdę cię, kręcony m.in. w Łodzi i Krakowie, mający w ekipie silną polską reprezentację, pod względem fabularnym wzbudził w widzach mieszane uczucia [RECENZJA]. W wysmakowany sposób przedstawiał jednak międzywojenną Łódź w zdjęciach Alexandra Gruszyńskiego, a miłe dla ucha kompozycje Jana A.P. Kaczmarka towarzyszyły będącej na pierwszym planie muzyce klasycznej. Równolegle widzowie, którzy nie uczestniczyli w gali, mogli obejrzeć dwa inne filmy otwarcia: brazylijski dramat Niewidoczne życie sióstr Gusmao oraz francuską animację Jaskółki nad Kabulem.

Z kolei gala zamknięcia była przede wszystkim ceremonią wręczenia nagród. Wśród wielu wyróżnień wręczono Nagrodę Młodych Krytyków, którą zdobył film Kiedy odejdę (reż. Nimrod Eldar), wyróżnienie przyznano zaś dla filmu Still recording (reż. Saeed Al Batal, Ghiath Ayoub). Statuetkę dla najlepszego polskiego kompozytora (przyznawaną przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS) otrzymał Antoni Komasa-Łazarkiewicz. Fantastyczny był występ Hani Rani, która tworzy „czułą muzykę w mniej czułych czasach”, jak sama o sobie mówi. Twórczość Hani wyróżnia się subtelnością dźwięku, świeżością i pomysłowością frazy, a sama artystka zachwyca delikatnością i bezpretensjonalnością głosu, a do tego urokiem i skromnością na scenie. Mimo że nigdy nie wygrała Transatlantyk Instant Composition Contest, a była „tylko” wyróżnioną finalistką konkursu, to jej festiwalowy występ pokazuje, że osoby, które już raz na Transatlantyku się pojawią, prędzej czy później wypłyną na szerokie wody. Co ciekawe, jak dotąd sporo laureatów konkursu było absolwentami Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina (w przeszłości m.in. Aleksander Dębicz – Warner Music Artist), tak się stało i w tym roku – zwyciężyła Zuzanna Całka.

A przecież udział w Instant Composition Contest, czyli konkursie natychmiastowej kompozycji, nie jest uwarunkowany posiadaniem wykształcenia muzycznego; mogą w nim brać zarówno najmłodsi, jak i już doświadczeni kompozytorzy. Ich zadaniem jest stworzenie ilustracji muzycznej do obejrzanego przed momentem krótkiego filmu, którego nigdy wcześniej nie widzieli. Trudność polega na tym, że proces komponowania odbywa się od razu po wejściu na scenę, przed publicznością i jury. Choć widzowie podczas eliminacji oglądają ten sam film nawet ponad 20 razy (w tym roku 24), zawsze mogą odnieść wrażenie, że obserwują za każdym razem nieco inną historię. W tym roku Jan A.P. Kaczmarek stwierdził, że poziom wykonań był szczególnie wysoki, o czym niech świadczy fakt, że zamiast przewidzianych 10 osób do finału dostało się 12 uczestników. Laureatami zostali wspomniana Zuzanna Całka (I miejsce), a także Joanna Kucharczyk (II miejsce), Karolina Krzyżanowska (III miejsce) oraz Paweł Łapuć (wyróżnienie). Formuła konkursu (dwa etapy, rozmowa z prowadzącym, sztafeta na gali zamknięcia) jest wciąż bardzo atrakcyjna, a dalsze sukcesy laureatów świadczą o tym, że do zawodów podchodzą osoby nieprzypadkowe – bo mające dobry warsztat oraz charakteryzujące się wrażliwością i doskonałym wyczuciem emocji zawartych w obrazie.

Jednak Transatlantyk Festival Łódź to przede wszystkim projekcje filmowe, wśród których szczególną popularnością cieszą się Kino Łóżkowe oraz Kino Kulinarne.

W ramach poszczególnych sekcji można obejrzeć filmy krótkometrażowe i pełnometrażowe, fabuły, animacje i dokumenty, pewnym utrudnieniem może być pogrupowanie ich tematycznie – filmy muzyczne (m.in. unikatowy obraz o Giacinto Scelsim!), dokumenty górskie, dramaty obyczajowe… Znajdziemy tu dosłownie wszystko, a klucz doboru filmów, choć niewątpliwie istnieje, nie dla każdego widza może być czytelny.

Dlatego najbardziej dopracowaną sekcją festiwalu, co do której trudno by mieć jakieś zastrzeżenia, jest Kino Kulinarne. Polega ono na tym, że widzowie najpierw oglądają film o tematyce związanej z jedzeniem, a następnie w industrialnych wnętrzach Hali Maszyn EC1 uczestniczą w wykwintnej uczcie przygotowywanej przez najlepszych polskich kucharzy. Koncept wywodzący się z Berlinale niestety zakończył tam swój żywot w tym roku, a jedynymi festiwalami, które obecnie kontynuują tę ideę, są San Sebastian i Transatlantyk w Łodzi. W tym roku kolacja otwarcia była inspirowana hiszpańskim dokumentem Bóg w każdym ziarnku, opowiadającym o restauracji nagrodzonej dwoma gwiazdkami Michelina z perspektywy członków rodziny, którzy są jej właścicielami. W menu przygotowanym przez szefową kuchni Annę Anklewicz pojawiły się zarówno inspiracje kuchnią hiszpańską (gazpacho, chorizo), jak i osobistymi wspomnieniami smaków dzieciństwa. Warto jeszcze nadmienić, że przesłaniem, które od początku towarzyszy Kinu Kulinarnemu, jest idea slow food – zwrócenie uwagi na jakość spożywanych produktów, a także powolne delektowanie się w atmosferze spotkania z drugim człowiekiem.

Niezależnie od Kina Kulinarnego na całościowy program filmowy tegorocznej edycji festiwalu składały się produkcje polskie i zagraniczne.

Najwięcej tytułów znalazło się w sekcji Nowe Kino. Jej bogaty repertuar pozwolił poznać najnowsze spojrzenie na kino prezentowane przez twórców z różnych zakątków świata, m.in. z Francji, Niemiec, Belgii, Włoch, Austrii, Wielkiej Brytanii, Węgier, Turcji, Izraela, Macedonii, Brazylii, Chile i Korei Południowej. Wiele z tych filmów pokazywano lub nagradzano m.in. na festiwalach w Locarno, Berlinie, Cannes, Wenecji i na festiwalu Sundance. Świadczy to o tym, że reżyserzy z całego świata chcą prezentować swoje produkcje w Łodzi i walczyć o nagrodę Transatlantyk Distribution Award, przyznawaną przez widzów, a przeznaczoną na dofinansowanie dystrybucji zwycięskiego filmu na terenie Polski. W tym roku zdobył ją niemiecki dramat Błąd systemu w reżyserii Nory Fingscheidt.

W pozostałych sekcjach można było obejrzeć filmy zarówno te najnowsze, mające swoją premierę właśnie w Łodzi, jak i nieco starsze – z minionego roku lub sprzed kilku lat.

Szczególnym punktem programowym Transatlantyku jest sekcja Zbliżenie. W tym roku zostały pokazane wybrane dzieła z filmografii meksykańskiego reżysera Artura Ripsteina (który podczas gali otwarcia odebrał nagrodę FIPRESCI), brytyjskiego dokumentalisty Asifa Capadii, Aleksieja Germana oraz Wojciecha Marczewskiego, reżysera, współzałożyciela Szkoły Wajdy, który odsłonił swoją gwiazdę w łódzkiej Alei Sław.

Warto dodać, że na festiwalu zaprezentowano prawie 30 krótkich metraży, które wzięły udział w Konkursie Polskich Filmów Krótkometrażowych. Nagrodę główną zdobyła animacja Deszcz Piotra Milczarka, którą widzowie mieli okazję ponownie obejrzeć podczas gali zamknięcia.

Szkoda jednak, że widzowie rzadko mieli okazję uczestniczyć w dyskusjach z twórcami po seansach.

Bezpośredni kontakt publiczności z autorami dzieła stanowi przecież jeden z ważniejszych elementów festiwalowych projekcji. Z tęsknotą wraca się do poprzednich edycji festiwalu, na których można było zobaczyć takie gwiazdy, jak Joanna Kulig, Diane Warren, Dan Lebental, Edward Norton, Sally Potter czy Joe Pantoliano. Dobrze było też posłuchać mniej znanych filmowców, np. kostiumologów czy charakteryzatorów.

Tym razem jednak najbardziej zabrakło spotkań z kompozytorami muzyki filmowej. Od samego początku istnienia Transatlantyku publiczność mogła zobaczyć (często po raz pierwszy i jedyny w życiu) Johna Debneya, Johna Ottmanna, Daniela Pembertona, Michaela Price’a, Marca Beltramiego czy Marka Ishama. Muzyka filmowa coraz wyraźniej wycofuje się z łódzkiego festiwalu, co z jednej strony może świadczyć o zmianie koncepcji całego wydarzenia (każda impreza ewoluuje i jej organizatorzy mają pełne prawo do rezygnowania z pewnych pomysłów), z drugiej zaś szkoda, że jeden z głównych filarów pierwszych edycji festiwalu zanika, gdyż wyróżnikiem Transatlantyku było to, że łączy w sobie świat filmu i muzyki oraz że jest festiwalem idei (w tym roku nie wręczono prestiżowej nagrody Glocal Hero Award, którą w ubiegłych latach otrzymali m.in. Janina Ochojska z Polskiej Akcji Humanitarnej, Yoko Ono oraz Elżbieta i Krzysztof Pendereccy!).

Niemniej pod względem oferty filmowej Transatlantyk po raz kolejny nie zawiódł.  Prezentowane filmy pokazywały jasne i ciemne strony rzeczywistości, wzruszały, bawiły lub skłaniały do refleksji. I były warte obejrzenia.

Za rok odbędzie się jubileuszowa, 10. edycja Transatlantyk Festival. Będzie to okazja do podsumowań i refleksji na temat kierunku, w jakim festiwal mógłby się rozwijać. Czy muzyka filmowa ponownie stanie się jednym z głównych filarów programu? Czy przybędzie spotkań z twórcami? Czy pojawi się polska lub zagraniczna gwiazda, która przyciągnie tłumy? Czy występy debiutujących w konkursie kompozytorów-pianistów zyskają należyte uznanie i rozgłos? I czy znów będziemy mogli mówić o „glokalności” festiwalu? Wszystko okaże się już w roku 2020.

Tekst napisaliśmy wspólnie z Mają Baczyńską (Magazyn „Presto Filmowe”) oraz Jarkiem Zawadzkim (www.FilmMusic.pl). Artykuł pojawił się na stronie PrestoPortal.pl.

[Zdj. Jarek Zawadzki]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *