MUZYKA FILMOWA,  Recenzje muzyki filmowej

Zimmer znowu rządzi, czyli recenzja muzyki do filmu „Jeździec znikąd”

Pisanie o kolejnej muzyce do filmu, skomponowanej przez Hansa Zimmera, jest ryzykowne. Niezależnie od postawy, jaką przyjmie recenzent, posypią się na niego gromy. Ten, kto doceni najnowszą ścieżkę do filmu Jeździec znikąd, zostanie posądzony o brak gustu, nieznajomość istniejących już motywów muzycznych Zimmera, może nawet o ignorancję i brak profesjonalizmu. Temu, kto skrytykuje nowe dzieło kompozytora za brak oryginalności, powtarzalność i kopiowanie cudzych bądź własnych tematów, zarzuci się nadmierną dociekliwość, nieczułość na zabawę konwencjami i prezentowanie wygórowanych oczekiwań. Ja narażę się Czytelnikom, stając po stronie twórcy.

Początkowo muzyką do westernu Gore`a Verbinskiego zajął się Jack White. Ostatecznie w filmie wybrzmiał tylko jeden jego utwór – świetny Red`s Theater Of The Absurd. Pozostałe kompozycje należą właśnie do Zimmera. Odnajdywanie podobieństw między muzyką do Jeźdźca znikąd a tą napisaną przez niego między innymi do serii filmów Piraci z Karaibów, może być świetną zabawą. Jeśli sięgniemy do historii gatunku westernu, rozpoznamy znajomy motyw i instrumentację z melodii Ennio Morricone (w utworze Ride). Słuchając zaś kompozycji Finale, bezbłędnie wskażemy muzyczny wzorzec – jest nim uwertura do opery Wilhelma Tella Gioacchino Rossiniego. To i tak nie są wszystkie tropy, jakimi można podążyć, by zdemaskować artystyczne inspiracje autora. Zabawa ta może być motywowana dwojako: zamiarem docenienia umiejętnie prowadzonej gry znanymi motywami lub chęcią wytknięcia kompozytorowi braku inwencji. Ja wybrałam motrywację pozytywną. Oto dlaczego.

Gore Verbinski, reżyser trzech części przygód o piratach, w swoim najnowszym przedsięwzięciu nawetnie próbował maskować aluzji do poprzednio zrealizowanych produkcji. Nie można go podejrzewać o nieumyślne stosowanie podobnych zabiegów; jest to twórca zbyt świadomy swoich artystycznych poczynań. Nawiązując do scen ze swoich poprzednich filmów, prowadzi swobodną grę z widzem, pozostawia niejako swój podpis i komentarz: „z powodzeniem bawiłem się gatunkiem filmów o piratach, teraz podobnie zrobię z westernem”. Nie widzę więc powodu, aby ten sam zabieg, stosowany przez Zimmera, krytykować i traktować jako przejaw wypalenia zawodowego.

Na warsztatach podczas zeszłorocznej edycji festiwalu Transatlantyk w Poznaniu, Richard Bellis, kompozytor kilkakrotnie nominowany do nagrody Emmy oraz wykładowca Kompozycji Muzycznej dla Filmu na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, stwierdził, że muzyka pełni względem filmu funkcję służebną. Nie jest ona dziełem niezależnym. (Znamy oczywiście przypadki, gdy muzyka napisana specjalnie do dzieła filmowego zaczyna żyć własnym życiem, w oderwaniu od filmu. Mamy wtedy do czynienia z arcydziełem, zaistniałym jednak wyłącznie dzięki obrazom, do których powstało.) Zazwyczaj kompozytor nie tworzy muzyki, by istniała sama dla siebie. Ma być ona odczytywana w ścisłym związku ze sceną. W tym kontekście ocena muzyki do Jeźdźca znikąd wypada bardzo pozytywnie. Niezbitym dowodem na to jest finałowy utwór, ilustrujący długą sekwencję pościgu, w którym biorą udział dwa rozpędzone pociągi. W jednej z recenzji przeczytałam, że odwołanie do utworu Rossiniego to zabieg „nudny”. Ja uważam właśnie, że to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjął Zimmer w tworzeniu swojego nowej ścieżki. Wykorzystanie znanego motywu, opracowanie nowej aranżacji i osadzenie jej w całkiem nowej perspektywie, zostało wykonane wzorowo i z dużym pożytkiem dla sceny. Mocne, rytmiczne uderzenia, raz imitujące koński galop, a raz jazdę lokomotywy parowej, nadają finałowi dynamikę i rozmach. Takich przykładów funkcjonalności muzyki można znaleźć u Zimmera wiele. Dlatego przekonała mnie jego ostatnia wizja.

Odwołując się do muzycznej tradycji gatunku westernu, przez autoironiczne nawiązania do własnych kompozycji „pirackich”, po brawurowy finał z klasyki, Zimmer stworzył bardzo dobrą muzykę, bez której historia o tajemniczym jeźdźcu nie byłaby tak barwna i wyrazista.

A teraz czekam na gromy…

Recenzja pojawiła się również na stronie serwisu www.sountracks.pl.

___________________________________

Instagram: @klubfilmowy
Twitter: @klubfilmowy
Pinterest: Klub Filmowy Obraz i Dźwięk
_____________________________________
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *