FESTIWALE,  Kreacja obrazu,  Spotkania,  Transatlantyk

Charakteryzacja w Harrym Potterze – spotkanie z Shaunem Harrisonem

Shaune Harrison był kolejnym gościem tegorocznej edycji festiwalu Transatlantyk. Do Poznania przyjechał ze świetnie przygotowanym wykładem, podczas którego mogliśmy obserwować kolejne etapy pracy nad charakteryzacją postaci fantastycznych lub takich, którym coś „fantastycznego” się przytrafia.

Brytyjczyk pracował jako autor charakteryzacji m.in. przy takich filmach, jak Obcy 3, Gwiezdne wojny. Mroczne widmo oraz Atak klonów, Mumia, Jeździec bez głowy, Ostatni samuraj, Kod Da Vinci, World War Z, Dracula Untold, Avengers. Czas Ultrona oraz przy 4. sezonie Gry o tron. Harrison jako jeden z niewielu artystów z działu Efekty Postaci (Creature Effects) brał udział w pracach do wszystkich 8 części przygód Harry’ego Pottera. Właśnie ten etap swojej kariery omówił szczegółowo podczas spotkania z publicznością. Jak można się było domyślać – sala Kina Pałacowego w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu była wypełniona po brzegi.

Na początku obejrzeliśmy krótki film prezentujący efekty artystycznych działań Harrisona w najważniejszych filmach, w tworzenie których był zaangażowany. Jak sam przyznał, od dziecka chciał tworzyć potwory. Robił to jako trzynastolatek w swoim pokoju, później zamienił to dziecięce marzenie w rzeczywistość zawodową. Praca więc jest jego pasją.

Podczas tworzenia postaci fantastycznych nie opierał się na książkach J.K. Rowling – ponieważ ich nie znał. Nie przeczytał ani jednego tomu opisującego losy młodego czarodzieja. I nawet wielka popularność sagi nie skłoniła go do zajrzenia do książki. Polegał on na swojej wyobraźni. A początkowo również na uwagach samej pisarki, która przychodziła na plan filmowy lub do charakteryzatorni i domagała się zmian w wyglądzie jakiejś postaci, jeśli ta nie spełniała jej oczekiwań. Po jakimś czasie jednak została grzecznie poproszona o niepojawianie się w studiu. Jak stwierdził Harrison, powieść to powieść, a film to autonomiczne dzieło, które ma prawo pokazywać własne ujęcie opowiadanej historii.

W kolejnych częściach spotkania oglądaliśmy etapy pracy nad wybranymi przez Shaune’a Harrisona postaciami.

ARAGOG

Zaczęliśmy od Aragoga – monstrualnego pająka, którego widzimy w szóstej części cyklu. Artysta zaprezentował fragment filmu, w którym martwe zwierzę żegnane jest przez Hagrida i Pottera.

Aragog

Tło, które widzimy za plecami postaci, zostało podłożone cyfrowo. Aktorzy jednak – a co ważniejsze, sam stwór – są prawdziwi (uwierzcie, ten fragment artykułu jest dla mnie bardzo nieprzyjemny…).

Wykonanie tej „istoty”, a właściwie dwóch – mniejszej i większej (ze względu na to, że w różnych ujęciach widzimy Hagrida w dwóch różnych rozmiarach) – zajęło 5 miesięcy. Prace rozpoczęto od budowy stelaża i umocowania drewnianych płyt. Następnie obłożono konstrukcję materiałem, w którym można było wyrzeźbić odpowiedni kształt. Tysiące włosków, robionych ręcznie, trzeba było osobno przymocować do tej konstrukcji. Oddzielnie też wykonano i przytwierdzono odnóża. Gdy pająk był gotowy, położono go na specjalnie dowiezioną trawę, na tle niebieskiego ekranu. Trzy dni trwało kręcenie sceny pogrzebu. Wyobrażacie to sobie? Pracować 5 miesięcy dla kilkuminutowego ujęcia?!

Aragog_Shaune_Harrison
Na zdjęciu – Shaune Harrison

HERMIONA – KOT

Kolejnym dziełem gościa była charakteryzacja postaci Hermiony, która na skutek zażycia eliksiru wielosokowego zmieniła się w kota.

hermiona cat

Jak się okazuje, Emma Watson nie wyraziła zgody na zastosowanie tego makijażu na sobie, dlatego aktorka, którą widzimy przez kilka sekund z twarzą kota, była dublerką. Jak opowiadał Harrison, zanim udało się osiągnąć zadowalający wygląd „kociej buzi”, wykonano kilka prób. Mówiąc o „próbach”, mam na myśli kilka całkowicie wykończonych charakteryzacji, które ostatecznie zostały odrzucone. Wykonano rzeźby głowy, nałożono włosy, uformowano kształt uszu i oczu. Ta praca również pochłonęła kilka miesięcy, a w efekcie otrzymaliśmy ujęcie, które trwa zaledwie kilka sekund – do tego obraz jest bardzo ciemny i niewyraźny.

Cat_1Cat_2 Cat_3

LATAJĄCA CIOTKA MARGE

Pamiętacie scenę z ciotką Marge, która w trzeciej części Harry’ego Pottera zmienia się wielki balon i odlatuje? To również dzieło zespołu, w którym pracował Shaune Harrison.

Marge

Aby scena mogła w ogóle zaistnieć, trzeba było przygotować odpowiednio sterowane balony, które we właściwym momencie były napełniane powietrzem. Specjalnej pracy wymagała konstrukcja dłoni – przecież jako pierwszy puchnie ciotce palec. Była to sztuczna dłoń wykonana z elastycznego materiału, do którego przymocowane były kabelki – po trzy do każdego palca. W chwili, w której ciotka grozi palcem Harry’emu, za pomocą komputera uruchomiono mechanizm, dzięki któremu ten palec zaczął się powiększać.

Hand

W przypadku postaci ciotki, należało wykonać również kostiumy w kilku rozmiarach. Nawet byśmy nie pomyśleli o tym – a przecież trudno byłoby wykonać taki ubiór, który aż tak powiększyłby się pod wpływem poszerzania się ciała. Niemal w każdym kolejnym ujęciu widzimy ciotkę ubraną w kostium o większym rozmiarze.

Zatem mamy wielki palec, balony i kilka kompletów stroju. Pozostała jeszcze kwestia unoszenia się samej postaci. Aktorka ubrana w wielki gumowy balon (na ostatnim etapie kręcenia sceny nie była w stanie sama chodzić!), została przymocowana do podnośnika i uniesiona na tle niebieskiego ekranu w studiu. Dodam tylko, że wuj, który próbował ją ściągnąć na dół, oraz pies, który uczepił się nogawki wuja – również znajdowali się wysoko ponad ziemią. Psu nic się nie stało – był jednym z czterech zaangażowanych do tej sekwencji zwierzaków – każdy psiak wykonywał jedną sztuczkę. Ten ostatni akurat potrafił skoczyć z wysokości.

Ciotka_5
Efekt charakteryzacji w ostatnim etapie sekwencji
Ciotka_6
Scena kręcona na planie
Ciotka_7
„Lot” ciotki, wuja i psa – w studiu

Shaune Harrison pokazał również proces tworzenia charakteryzacji Szalonookiego Moodiego. Przyznał, że nie wspomina dobrze tego etapu pracy przy filmie. Wraz z zespołem wykonał wiele prób, które były kolejno odrzucane przez reżysera i producenta, wtrąciła się tu nawet J.K. Rowling. Oko najpierw wyglądało jak u robota, później trzeba było je tak skonstruować, aby mogło się obracać we wszystkie strony. Najtrudniejsza była synchronizacja „szalonej” gałki ocznej z ruchami głowy aktora. Wszystko oczywiście sterowane było za pomocą komputerów – dlatego Brendan Gleeson był dodatkowo owinięty kablami. Gdy już wszystko szło w miarę po myśli twórców, oko zaczęło odpadać, ponieważ klej był niewłaściwy. Ostatecznie jednak charakteryzatorzy osiągnęli świetny efekt!

Wyzwaniem dla Harrisona było uzyskanie odpowiedniego wyglądu postaci Voldemorta. Najwięcej problemów sprawiał bowiem – nos, którego czarodziej po prostu nie ma. Nie można było oczywiście uciąć nosa Ralphowi Fiennesowi. Mimo wielu prób i działań ostatecznie został on usunięty cyfrowo, jednak to i tak nie zakończyło prac nad tą postacią. Wykonać należało kilkanaście tatuaży na głowie i na ciele aktora – każdego dnia te same i od nowa. Wstawiono zęby, które miały dawać przerażający efekt. To również wymagało wielu prób, zdjęć, zmian i cierpliwości.

Ostatnim stworem, którego powstawanie mogliśmy obserwować, był goblin, a właściwie cały zastęp goblinów. Harrison pracował nad nimi od pierwszej części do Insygniów śmierci. Co ciekawe, w ciągu lat, które minęły od obu filmów, koncepcja artysty się zmieniła. Obejrzeliśmy fragment przedstawiający scenę pierwszej wizyty Harry’ego w Banku Gringotta (Harry Potter i kamień filozoficzny) oraz scenę w banku z udziałem Bellatrix. Rzeczywiście, gobliny wyglądają inaczej. Mają inne dłonie, uszy, sprawiają wrażenie nieco łagodniejszych istot.

Słuchając opowieści Shaune’a Harrisona, przekonałam się, że ten człowiek naprawdę kocha to, co robi. Projektuje różnorakie stwory, wymyśla, z jakich materiałów mógłby skorzystać, wykonuje setki prób, zmienia koncepcje, a w końcu – gdy już pomysł zostanie zrealizowany, widzi efekty swojej pracy niekiedy zaledwie przez kilka sekund. Z drugiej strony na pewno ma ogromną satysfakcję, gdy ma przed sobą stworzenie, które łudząco przypomina prawdziwą postać.

Podczas wizyty w Londynie warto zajrzeć do Muzeum Harry’ego Pottera, w którym wystawione są m.in. te postaci i „potwory”, które nie zostały wykorzystane w filmach, a które wykonał nasz gość. Harrison przyznał, że to, co nigdy nie pojawiło się na ekranie, stanowi ponad 60% wszystkich dzieł wykonanych przez niego!

Zachęcam do obejrzenia galerii prac Shaune’a Harrisona zamieszczonych na podanych niżej stronach. Ostrzegam jednak: jeśli macie słabe nerwy, lepiej tam nie zaglądajcie!

http://www.shauneharrison.com/

http://shauneharrisonacademy.com/

_____________________________________

Facebook: Klub Filmowy Obraz i Dźwięk
Twitter: @klubfilmowy
Pinterest: Klub Filmowy Obraz i Dźwięk
____________________________________

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *