IMPRESJE

IMPRESJE #5

Złamane serce milczy

Zbliża się Boże Narodzenie. Harry i Karen oraz ich dzieci siedzą przy choince. Rodzina zaraz wybiera się na szkolne przedstawienie jasełek. Zanim jednak wsiądą do samochodu, chcą jeszcze otworzyć po jednym prezencie. Kobieta sama wyciąga mały kwadratowy pakunek spod choinki. Domyśla się, że w środku znajdzie złoty naszyjnik w kształcie serca. Widziała taki w kieszeni męża kilka dni temu, kupiony w tajemnicy przed nią. Taki prezent ją zaskoczył, ale jednocześnie bardzo ucieszył. Teraz Karen z radością zdziera opakowanie. To, co trzyma w ręku, nie jest jednak tym, co spodziewała się znaleźć. To album CD z piosenkami Joni Mitchell – jej ulubionej wokalistki. Karen nie daje jednak po sobie poznać rozczarowania. Wychodzi do sypialni.

W tle słyszymy piosenkę Both Sides Now Joni Mitchell. Karen też ją słyszy. Cichy, przygaszony głos kobiecy śpiewa o miłości. O miłości, która dotąd była znana, ale nagle okazała się obca: I really don’t know love at all…

Przez moment widzimy atrakcyjną Mię, sekretarkę Harrego, która przed lustrem przymierza złoty naszyjnik.

Wracamy do sypialni Harry’ego i Karen. Oglądamy zdjęcia rodzinne stojące na szafce – uśmiechnięte twarze córki i syna, małżonkowie przytuleni do siebie i szczęśliwi. A teraz okładka albumu Joni Mitchell…

Na środku stoi małżeńskie łoże, idealnie zasłane. Po obu stronach łóżka szafki nocne, na nich lampki, z prawej strony fotel wiklinowy, jakieś rzeczy wiszą na wieszaku – tak jak to bywa w sypialni. Z lewej strony kadru zastygła Karen. Stoi bez ruchu w czerwonym swetrze, w długiej szarej spódnicy i płacze. Czerwień zwraca naszą uwagę. To jedyny wyrazisty kolor w kadrze… Płacz nie jest histeryczny, zawodzący. O jej cierpieniu świadczy jedynie bolesny grymas na twarzy i łzy spływające po policzkach. Kobieta patrzy w przestrzeń, gdzieś w bok. Zaczyna nerwowo pocierać nadgarstek. Ociera łzy. Zakrywa oczy dłońmi. Zagryza wargę. Wciąż stoi. Jakby nie miała sił się ruszyć albo dokąd iść… Sięga po chusteczki, wyciera twarz. Dopiero teraz robi mały krok. Schyla się lekko i poprawia narzutę, i tak leżącą idealnie na łóżku. Znowu na chwilę zastyga, oparta dłońmi na miękkim materacu. W końcu wychodzi. Kamera zostaje jeszcze kilka sekund w pustej sypialni. Tak jakby również ona nie miała dokąd iść…

Idąc do salonu, Karen jeszcze na chwilę się zatrzymuje. Widać, jak mocno walczy z żalem. Nie chce jednak zdradzić swoich emocji. Zbiera siły i w końcu z udawaną radością pogania wszystkich, by wsiadali do samochodu. Już przecież jest późno!

Ta scena pochodzi z jednego z najpiękniejszych i najlepiej zrealizowanych brytyjskich filmów romantycznych. To właśnie miłość w reżyserii Richarda Curtisa opowiada kilka historii miłosnych, toczących się tuż przed Bożym Narodzeniem w Londynie. Świąteczny klimat sprzyja wyznawaniu miłości, ale również prowadzi nierozważnych do zdrady – jeśli nie fizycznej, to uczuciowej. Tak właśnie zdarzyło się w przypadku Harry’ego i Karen.

Moment, w którym kobieta dowiaduje się o tym, że złoty wisiorek był przeznaczony nie dla niej, jest niezwykle wzruszający. Prostota i powściągliwość, z jaką Emma Thompson pokazała cierpienie, zawód i rozczarowanie żony i matki, przemawia do mnie silniej, niż najbardziej ekspresywna scena zazdrości czy rozpaczy. Karen musi w tej chwili zapomnieć o ogromnej ranie, która właśnie rozdziera jej serce. Przecież zaraz są jasełka. Trzeba zawieźć dzieci, pomóc im się przebrać w wymyślne stroje (pirata i ośmiornicy!), zostać na widowni, śmiać się i klaskać, gdy będą wypowiadać swoje kwestie. A potem trzeba im powiedzieć z radością, jak bardzo jest się z nich dumnym, jak pięknie występowały, jakie są wspaniałe… I trzeba razem z mężem wrócić do domu. To nic, że boli, to nic, że świat, który wydawał się jej uporządkowany i stabilny, runął w jednej chwili… To nic, że wszystko, co do tej pory przeżywała, teraz okazało się głupstwem… Trzeba żyć dalej dla dzieci, dla rodziny…

Ten cichy dramat kobiety, tak mocno schowany między inne historie miłosne opowiedziane w tym filmie, jest dla mnie kolejnym pięknym filmowym momentem, do którego chętnie wracam, choć nie dla zabawy, raczej dla wyciszenia i refleksji…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *