IMPRESJE

IMPRESJE #7

Świątynia kobiecego piękna

Virgil (Geoffrey Rush) jest ekscentrykiem. Jego całym życiem i jedyną pasją jest sztuka. Żyje sam, a wszelkie kontakty z kobietami sprawiają mu ogromną trudność. Być może dlatego w mieszkaniu ma specjalne pomieszczenie, w którym gromadzi portrety kobiet. Pochodzące z innych epok, namalowane w rozmaitych stylach i wyrażające różne emocje – wszystkie patrzą na siedzącego w fotelu mężczyznę i w milczeniu towarzyszą mu w jego gorzkiej samotności. On zaś, otaczając się nimi, próbuje zgłębić ich naturę. Widzi w nich nie tylko doskonałe dzieła sztuki, ale przede wszystkim Osoby, posiadające duszę i swój niepowtarzalny charakter. Ta świątynia kobiecego piękna, skrywana w sekrecie przed światem, stanie się w filmie Giuseppe Tornatore miejscem największego szczęścia – ale i największej tragedii, jakiej doświadczy Virgil…

Scena, o której piszę, pochodzi z filmu Koneser. Złożona jest z kilkunastu nakładających się na siebie ujęć, w których widzimy dziesiątki autentycznych portretów powstałych na przestrzeni wielu wieków. Obrazy umieszczone są na białych ścianach od podłogi do wysokiego sufitu. Są małe, duże, w okrągłych lub prostokątnych ramach. Wrażenie zwielokrotnienia postaci spoglądających na Virgila potęguje ich odbicie widoczne na lśniącym parkiecie. Bohater siedzący w głębokim białym fotelu, otoczony przez milczące sylwetki dam, zdaje się zanurzać w tajemnicy kobiecości. Każdą z kobiet dobrze zna. Za każdą zapłacił majątek. Wszystkie należą do niego, a on zdaje się należeć do nich.

Wyjątkową atmosferę tej sceny podkreśla muzyka Ennio Morricone. Słyszymy zachwycający kobiecy wokal, który brzmi jak śpiew syreny kuszącej swoją ofiarę. Pieśń rozlega się w szerokiej przestrzeni salonu i odbija echem. Jest tajemnicza i niepokojąca. Ogarnia umysł, przenika zmysły i zwodzi…

Sekwencja ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie ze względu na niesamowity ładunek emocjonalny zawarty w obrazie i dźwięku. Sam fakt obcowania z dziełami takich artystów jak Modigliani (Kobieta z niebieskimi oczami) czy Renoir (Portret Jeanne Samart) już powoduje, że mój oddech przyśpiesza. Gdy zaczniemy interpretować tę scenę w kontekście wydarzeń ukazanych w filmie, zobaczymy, że ma ona wymiar symboliczny. Miejsce to widzimy trzykrotnie. Najpierw Virgil w samotności kontempluje piękno portretów. Później odkrywa swój sekret przed ukochaną kobietą – tym razem tą jedyną i prawdziwą – mówiąc: „Chcę, żebyś z nami zamieszkała”. Za trzecim razem wchodzi do salonu i widzi coś, co burzy jego świat na zawsze. Wspaniale to wymyślił Tornatore. Fenomenalnie odegrał swoją rolę Rush. Oprawę muzyczną doskonale skomponował Morricone.

I te obrazy… Aż dech mi zapiera z zachwytu – i z bezsilności. Nie potrafię bowiem rozpoznać większości portretów. A te, które wydają mi się znajome, gubią nazwiska swoich autorów. A tak bym chciała je wszystkie znać…

Recenzja muzyki Ennio Morricone
O filmie Koneser Giuseppe Tornatore

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *