FILMY

KOPCIUSZEK – PIĘKNO I MAGIA KLASYCZNEJ BAŚNI

Kiedy ostatnio wzruszyła Was historia opowiedziana w filmie? Nie z powodu śmierci ulubionego bohatera czy scen pożegnania zakochanych. Mam na myśli takie wzruszenie, które wypływa z dwóch źródeł: z obcowania z prawdziwym pięknem obrazu i muzyki oraz z poczucia, że na moment wróciliście do stanu, w którym nie wiedzieliście jeszcze, że świat potrafi ranić i wierzyliście w moc wyobraźni. I w ideały, które zdawały się być odporne na zwątpienie. I w bajki…

Baśń, do której przenosi nas Kenneth Branagh, od pierwszych minut zachwyca urodą plenerów, bogatą scenografią stworzoną przez Dantego Ferrettiego (sceny w pałacu są zachwycające!) i wspaniałymi kostiumami Sandy Powell (11. nominacja do Oscara!). Ciepłe barwy, w jakich wykonane zostały zdjęcia, nadają przestrzeni bajkowy charakter, podkreślany przez wspaniałą ścieżkę dźwiękową Patricka Doyle’a. Historia opowiedziana została jednak w taki sposób, że nietrudno uwierzyć w jej prawdziwość. Branagh z wyczuciem zaznajamia nas z regułami, jakie rządzą w świecie Kopciuszka. Nie wprowadza zbyt wielu elementów fantastycznych. Oglądamy tyle magii, ile potrzeba. Czego możemy chcieć więcej, oprócz sceny czarów, które dzieją się za sprawą Wróżki Chrzestnej (popis aktorski Heleny Bonham Carter) – ze wspaniałą sekwencją przemiany zniszczonej sukni Kopciuszka w piękną balową kreację? Reżyser nie zasypuje nas też zbędnymi dialogami. Nawet powracające wielokrotnie słowa o tym, by być odważnym i dobrym, nie brzmią banalnie ani w ustach matki, ani Kopciuszka, ani Księcia. Losy bohaterów przekonują nas, że taka postawa wobec życia się sprawdza. Dlaczego więc mamy w nią nie uwierzyć?

Jak w każdej baśni, również w historii o dobrym Kopciuszku musi być ktoś zły. Zła jest oczywiście Macocha i jej dwie córki. Podczas gdy przyrodnie siostry przedstawione zostały w sposób nieco karykaturalny, postać Macochy zyskuje wymiar głębszy, ma wyrazisty charakter i określoną motywację. Nie jest zła tylko z tego powodu, że w baśniach właśnie takie bywają macochy. Krzywdzi pasierbicę, jest złośliwa i często okrutna, to prawda, ale za tą postawą stoją trudne doświadczenia, poczucie straty i brak miłości. Nie czujemy wobec niej współczucia, ale możemy powiedzieć o niej coś więcej niż tylko tyle, że była niedobra. Wielka w tym zasługa zjawiskowej Cate Blanchett, która swoją grą nadała postaci cechy silnej kobiety, pragnącej za wszelką cenę osiągnąć swój cel i żyć w dostatku.

Podobnie skonstruowana została postać Księcia. Nie jest on bezosobowym typem młodzieńca, którego się po prostu kocha. Owszem, jego wygląd odpowiada stereotypowi następcy tronu, ale zachowanie i postawa w relacji z ojcem pozwalają spojrzeć na niego jak na mężczyznę, który ma własne zdanie, posiada wszelkie cechy dobrego władcy i wierzy w te same ideały, co Kopciuszek. Miłość tych dwojga nie opiera się zatem wyłącznie na pierwszym wejrzeniu, ale zbudowana jest na wspólnych przekonaniach. Richard Madden jest Księciem z bajki – ale takim, w jakiego istnienie moglibyśmy uwierzyć.

W końcu należy wspomnieć o samym Kopciuszku. Lily James w swojej roli jest bardzo naturalna. Unika pretensjonalnych ruchów, sztucznych uśmiechów i tego wszystkiego, czym może zgrzeszyć młoda aktorka, która ma wcielić się w postać jednej z najbardziej znanych bajkowych postaci. Kopciuszek jest piękny, uroczy, łagodny, ale potrafi zniżyć ton głosu, wyrazić swój sprzeciw i postąpić zgodnie z własnym przekonaniem. Dziewczyna nie jest naiwna. Jej uległość wobec Macochy nie wynika z braku silnej woli, lecz z obietnicy danej rodzicom. Matce przyrzekła, że zawsze będzie odważna i dobra. Ojciec zaś prosił ją o opiekę nad ich domem. Jakże mogłaby się sprzeciwić prośbom ukochanych rodziców, za którymi tak bardzo tęskni?

Wdzięczna jestem brytyjskiemu reżyserowi za to, że podejmując się stworzenia kolejnej adaptacji baśni Braci Grimm, nie ingerował w sposób znaczący w treść oryginału. Cieszy mnie, że zachował proporcje zgodne z pierwotną wersją tej historii. Skłonność do rozwijania wątków pobocznych, zmiany w fabule i wprowadzanie nowych motywów jest dziś w kinie (i teatrze) tak popularne i często niedorzeczne, że staje się męczące. Jako widz zatęskniłam za klasycznym przedstawieniem dawnej opowieści. Kenneth Branagh spełnił moje marzenie. Nakręcił film, który opowiada znaną mi historię, bez awangardowych niespodzianek w scenariuszu. Kopciuszek jako postać jest dokładnie taki, jaki utrwalił się w wyobraźni wielu pokoleń małych dziewczynek. Wiele z nich już dorosło. Podróż do rzeczywistości, w której odwaga i dobroć są kluczem do szczęścia, jest jak powrót do czasów dzieciństwa. Na nowo budzą się nadzieje na to, że świat można zmienić, że wystarczy trochę dobrej woli, by radzić sobie z przeciwnościami losu. I że wystarczy polegać na własnej sile i odwadze, by stawić czoła zagrożeniom, jakie czyhają poza granicami królestwa. Dziecięca wizja świata wolna jest od wątpliwości i gorzkich rozczarowań, jakich doznają dorośli. I właśnie tęsknota za tą wolnością i nieświadomością zła, wzbudzona we mnie podczas seansu Kopciuszka, tak bardzo mnie wzruszyła. 

Czy warto było po raz kolejny sięgać po historię Kopciuszka? Kenneth Branagh dowodzi, że tak. Może właśnie w dzisiejszych czasach potrzebujemy takich powrotów do niewinności, do wiary w proste i szczere słowa o odwadze, dobroci i miłości. Może gdybyśmy o nich kiedyś nie zapomnieli, świat byłby dziś lepszy i spokojniejszy?

Ocena: 10/10

https://klubfilmowy.com/kopciuszek-patricka-doylea-recenzja-wspanialej-muzyki/

ZJAWISKOWE KREACJE W BAŚNI O KOPCIUSZKU

____________________________________

Instagram: @anna_jozefiak_klub_filmowy
Twitter: @klubfilmowy
____________________________________

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *