„Podwójny kochanek” w kilku słowach
Czasami wybieramy się do kina wyłącznie dla reżysera. Nie jestem znawczynią twórczości Françoisa Ozona, jednak dwa jego filmy – U niej w domu i Żona idealna – zrobiły na mnie duże wrażenie. Gdy więc nadarzyła się okazja, by obejrzeć jeszcze przed premierą jeden z dwóch najnowszych obrazów francuskiego twórcy, od razu kupiłam bilet. Jakiż to był błąd!
Historia kobiety mającej problemy emocjonalne, która szukając pocieszenia u psychiatry znajduje je nie tylko w jego gabinecie, ale też w jego ramionach, mogłaby być intrygująca, gdyby reżyser nie pomylił gatunków. Zamiast fascynującego thrillera, którego ślady są wyraźnie obecne w filmie, Ozon nakręcił mało porywający erotyk, który nie pociąga ani w warstwie fabularnej, ani wizualnej. Postaci są nieczytelne, ich postępowanie mało zrozumiałe, zaś liczne i ostre sceny seksu nie wnoszą niczego do fabuły ani do estetyki. Są raczej przejawem wulgarnego ekshibicjonizmu, który niczemu nie służy. Co więcej – sceny te skłaniają do refleksji, czy przypadkiem nie należałoby zaklasyfikować Podwójnego kochanka do kina pornograficznego.
Nie zamierzam poszukiwać drugiego dna ani w wątku bliźniactwa pasożytniczego (tak, jest takie!), ani w wątku bliźniaków – psychiatrów (czy raczej psychopatów). Nie spróbuję nawet przeanalizować postępowania kobiety, która świadomie decyduje się na fizyczny związek z dwoma braćmi. Wszystkie tropy szybko się urywają. Zostaje tylko niesmak, irytacja i poczucie straconego czasu…
Ocena filmu: 2/10
_____________________________________
Twitter: @klubfilmowy
Pinterest: Klub Filmowy Obraz i Dźwięk
_____________________________________

