FESTIWALE,  Transatlantyk

Muzyka do filmów niemych i montaż dźwięku – Transatlantyk 2013

Transatlantyk 2013 już zawinął do portu, ale wspomnienia z wydarzeń poznańskiego festiwalu jeszcze długo będą pobrzmiewać echem w pamięci uczestników. Szczególnymi chwilami były spotkania z ludźmi, którzy na co dzień zajmują się muzyczną i dźwiękową warstwą dzieła filmowego.

Marc Marder – Komponowanie muzyki do filmów niemych

Marc Marder opowiadał o tworzeniu muzyki do niemego filmu Sidewalk stories (1989) w reżyserii Charlesa Lane’a. Czarno-biała produkcja, opowiadająca historię ulicznego artysty, który niespodziewanie musi zaopiekować się małą dziewczynką, przez wielu traktowana jest jako nawiązanie do genialnej komedii Charliego Chaplina pt. Brzdąc (1921). Oglądając początkowe sceny filmu bez jakiegokolwiek dźwięku, widz czuje się zagubiony. Nie wiadomo bowiem, czy dym unoszący się nad ulicą jest czymś naturalnym, czy sygnalizuje niebezpieczeństwo; wątpliwości wywołuje scena bójki przy taksówce – czy ma ona charakter komiczny, czy dramatyczny? Takie pytania moglibyśmy mnożyć, gdyż bez muzyki obraz może być niejednoznaczny. Dopiero melodia, jej tempo i rodzaj instrumentów użytych przy jej wykonaniu, tworzą nastrój i głębię oglądanej historii, wywołując u odbiorcy określone odczucia. Szczególne znaczenie ma więc muzyka w filmie niemym. Jest ona jedynym słyszalnym nośnikiem emocji – obraz pozbawiony dialogów i efektów dźwiękowych bez niej staje się płaski i bez wyrazu.

Gospodarz spotkania wspomniał o swojej pracy przy tworzeniu muzyki do oryginalnego filmu niemego z 1921 roku pt. A girl in every port (reż. Howard Hawks). Zaangażowanie Marca Mardera w ten projekt potwierdza wzrastającą popularność projekcji filmów sprzed ery dźwięku wraz z muzyką skomponowaną współcześnie i nierzadko graną na żywo podczas seansów. Ostatnie takie wydarzenie w Polsce miało miejsce podczas 13. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty, gdy na wrocławskim Rynku zaprezentowano zrekonstruowaną cyfrowo ekranizację Pana Tadeuszaw reżyserii Ryszarda Ordyńskiego z 1928 roku. Obrazowi towarzyszyła muzyka Tadeusza Woźniaka, skomponowana we współpracy z Tomaszem Szymusiem, Tomaszem Filipczakiem i Piotrem Woźniakiem.

Wśród wielu pytań, zadawanych przez uczestników spotkania, pojawiło się oczywiście pytanie o muzykę Ludovica Bource’a do filmu Artysta. Marc Marder dość powściągliwie, ale jednoznacznie stwierdził, że nie podziela zachwytów Amerykańskiej Akademii Filmowej, która nagrodziła francuskiego kompozytora Oscarem. Marder przyznał, że mimo iż film był całkiem dobrze nakręcony i zagrany, to sama historia nie zrobiła na nim wrażenia, a muzyka nie zapadła mu w pamięć.

Dominika Kotarba – Oko w uchu

Dominika Kotarba, montażystka dźwięku i muzyki oraz konsultantka muzyczna, pracująca między innymi przy takich filmach jak Pręgi, Tajemnica Westerplatte, Czarny czwartek, Sęp czyBaczyński, opowiadała o realiach pracy „dźwiękowca” w Polsce. Podkreślała, że podstawą sukcesu w realizacji filmu na wszystkich etapach produkcji jest dobra współpraca i wzajemne zrozumienie między osobami biorącymi udział w procesie tworzenia filmowego dzieła. Aby dojść do pomyślnego finału, niezbędne są rozmowy, kompromisy i niekiedy nawet częściowa rezygnacja z własnej wizji artystycznej (bądź technicznej) na rzecz innego pomysłu. Dopiero wtedy film ma szansę powstać w formie zadowalającej.

Mówiąc o dźwiękach, jakie słyszymy podczas seansu, Dominika Kotarba podkreślała, że każdy odgłos – od deszczu po kroki człowieka lub szczekanie psa – jest w filmie zamierzony i starannie dobrany. Brak dbałości o te szczegóły może okazać się ryzykowny. Osoba obeznana z tematem może bowiem łatwo rozpoznać, że silnik samolotu, do którego wchodzi bohater, wydaje zupełnie inny dźwięk niż powinien (przecież każdy typ silnika brzmi inaczej), a kroki na piasku przypominają raczej chodzenie po żwirze. Patrząc na zmieniające się w filmie obrazy, obejmujemy wzrokiem tylko określony obszar ekranu, dlatego bodźców wizualnych nie odbieramy totalnie, lecz fragmentarycznie. Inaczej wygląda kwestia percepcji słuchowej. Podczas oglądania filmu dźwięki dochodzą do nas nieustannie i rejestrujemy je bez naszej woli. Możemy jednocześnie słyszeć rozmowę dwóch osób, gwar na ulicy, przejeżdżające samochody i szelest płaszcza; nie musimy skupiać się na jednym elemencie. Stąd tak ważne jest, aby warstwa dźwiękowa filmu była dopracowana do perfekcji, może nawet jeszcze lepiej niż samo ujęcie. Po czym poznać, że ekipa odpowiedzialna za dźwięk w filmie

wykonała swoje zadanie doskonale? Dominika Kotarba stwierdziła, że najlepszym dowodem na dobrze opracowany dźwięk jest fakt, iż podczas projekcji widz nie zastanawia się nad warstwą brzmieniową filmu; wszystkie dźwięki wydają mu się tak naturalne, że odnosi wrażenie, iż zostały one nagrane na planie i nikt w nie już więcej nie ingerował. Prawda jest jednak taka, że większość dźwięków, które słyszymy w filmie (poza dialogami, choć i tu są wyjątki) została podłożona pod obraz już po zakończeniu zdjęć, na etapie postprodukcji. Pomocne przy tym okazują się profesjonalne biblioteki dźwięków, szeroko wykorzystywane przez specjalistów od brzmienia w filmie.

Relacja pojawiła się również w serwisie www.soundtracks.pl.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *