FILMY

Zasługujemy na Wonder Woman!

Wszystko, co można było napisać o filmie Wonder Woman, napisali już polscy i zagraniczni recenzenci. Nie będę więc powtarzać za nimi, że jest to bardzo dobrze zrealizowany film, spójnie łączący kino „komiksowe” z kinem wojennym, przygodowym, komedią i melodramatem. Nie rozwinę myśli, że przyjęcie za twórcami ustalonej przez nich konwencji pozwala wybaczyć drobne niedociągnięcia (np. w warstwie scenariusza lub efektów specjalnych). Nie będę używać onomatopei wyrażających zachwyt nad rolami Gal Gadot i Chrisa Pine’a, którzy może nie stworzyli arcyciekawych kreacji aktorskich, jednak doskonale się ze sobą zgrali i zbudowali silną i wyrazistą relację między postaciami. Nie trzeba kolejny raz pisać o równowadze między dramatyzmem a humorem, między realizmem a niedorzecznością i mitologiczną fantastyką. Wiecie już też zapewne o dynamicznie prowadzonej narracji czy o zaskakującym (dla niektórych widzów) zwrocie akcji. Dodam może tylko, że główny motyw muzyczny Wonder Woman autorstwa Hansa Zimmera, pojawiający się już w filmie Batman v Superman: Świt sprawiedliwości, ma w sobie tę szczególną moc, która każe zapętlić utwór i słuchać go w nieskończoność (niestety zbyt rzadko słychać go w filmie i na ścieżce, podpisanej nazwiskiem Ruperta Gregsona-Williamsa). To wszystko już wiemy. I choć proroctwa o udziale filmu Patty Jenkins w wyścigu do Oscara są moim zdaniem przesadzone, to nie ulega wątpliwości, że Wonder Woman będzie jednym z najlepszych filmów tego roku.

Byłam bardzo zaskoczona, gdy uświadomiłam sobie, że moja refleksja na temat filmu tuż po wyjściu z kina nie dotyczyła żadnej z wyżej wymienionych kwestii. Moje myśli poszły w innym kierunku, zupełnie nietypowym, zważywszy na fakt, że właśnie obejrzałam film z gatunku czystej rozrywki…

Moją uwagę zwróciła postawa bohaterki wobec zła i cierpienia, jakiego doświadczali ludzie na skutek wojny. Córka Amazonki, wychowana na wyspie przypominającej mitologiczną Arkadię, nie potrafiła zaakceptować świata, w którym giną niewinni ludzie. Diana się dziwi i jest przerażona, patrzy z niedowierzaniem na martwe ciała w wiosce zaatakowanej przez śmiercionośny gaz bojowy, wzrusza się widokiem rannych wracających z frontu, nie potrafi zrozumieć, dlaczego nikt nie ratuje ludzi, którzy umierają na Ziemi Niczyjej. Jej naiwność jest dla nas śmieszna, dziecinna, jest przejawem niedojrzałości, braku wiedzy o naszym świecie, kobiecą ułomnością. Jak można się dziwić okrucieństwu wojny? Przywykliśmy przecież do tego, że ludzie giną w nalotach, bombardowaniach, w zamachach. Ten świat już taki jest. Taki też jest los człowieka. Wszelkie próby zmiany tej rzeczywistości wydają się być bezcelowe.

Diana jest jednak dla mnie kimś, kto ma zupełnie inną wizję świata, niż my. Kobieta nie zgadza się na zło, a przede wszystkim – nie godzi się na bierność w obliczu cierpienia i niesprawiedliwości. Wbrew woli matki decyduje się na opuszczenie wyspy i postanawia pomóc obcym narodom wciągniętym w światowy konflikt wojenny. Odrzuca konwenanse, chcąc włączyć się do rozmowy na temat rozejmu, do czego prawo mieli wyłącznie mężczyźni. Samotnie atakuje okopy niemieckie, by uratować ludzi, którzy utknęli na Ziemi Niczyjej, choć żołnierze uznali, że nie ma szans, aby cokolwiek poradzić w tej sytuacji. W końcu stacza pojedynek z Aresem, który przewyższa ją siłą i doświadczeniem. Wszędzie tam, gdzie inni mówią „nie da się”, Wonder Woman poszukuje wyjścia. Robi to dla ludzi – słabych, niedoskonałych, mających w sobie zarówno dobro, jak i zło. Na skutek swoich ułomności zdają się czasem nie zasługiwać na pomoc bogów czy herosów. W oczach bohaterki człowiek jednak ma ogromną wartość. I powinien być odpowiedzialny za innych, słabszych od siebie. W tym miejscu przypominają mi się poglądy Alberta Camusa wyrażone w filozofii nazywanej humanizmem heroicznym. Nurt ten głosi, że choć zła nie da się całkowicie pokonać, to obowiązkiem człowieka jest przyjęcie postawy sprzeciwu wobec ludzkiej krzywdy z troski o innych. Bo każda jednostka posiada godność i ogromną wartość.

Łatwo jednak mówić o konieczności walki ze złem, gdy chodzi o superbohaterkę, odporną na kule i ciosy, wyszkoloną w sztuce wojennej i mającą ogromną nadprzyrodzoną moc. Co jednak począć mają zwykli ludzie, żyjący w realnym świecie, którzy pozbawieni są szczególnych zdolności? I czym oni są w obliczu wypełniającej się apokalipsy? Odpowiedź przynosi scena, w której Steve Trevor decyduje się na bohaterski czyn. Mężczyzna ma świadomość, że jest w stanie uratować wyłącznie garstkę ludzi. Robi to jednak, bo wybrał podobną drogę, co Diana – sprzeciw wobec zła, niezależnie od ceny, jaką będzie trzeba zapłacić (ponownie można by tu przywołać poglądy Camusa). Córce Amazonki zaś Trevor pozostawia troskę o resztę ludzkości. Czy to nie jest właśnie tak, że choć nie uratujemy całego świata, to powinniśmy działać na taką skalę, na jaką starcza nam sił i możliwości?

Nie odczytuję filmowej postaci Wonder Woman ani przez pryzmat jej komiksowego pierwowzoru i sugestii interpretacyjnych, często bardzo kontrowersyjnych, ani przez pryzmat walki płci, wojującego feminizmu czy ideologii gender. Dla mnie film Patty Jenkins stał się nieoczekiwanie obrazem, po którym ponownie do głębi odczułam bezsens wojny i po którym po raz kolejny uświadamiam sobie małość człowieka wobec kroków historii. I znowu odkrywam wartości, takie jak honor, dążenie do pokoju czy lojalność i przyjaźń. Jest to też dla mnie film, który głosi banalną, ale jakże prawdziwą myśl, że siłą człowieka jest miłość. Może ktoś teraz uśmiechnął się z pobłażaniem. Ja tylko powtarzam słowa Wonder Woman. Ale czy właśnie takie traktowanie człowieka przez człowieka – mówiąc kolokwialnie – nie załatwiłoby sprawy? Albo inaczej: czy brak tej miłości – zarówno w małej, jak i dużej skali – nie staje się przyczyną małych i wielkich konfliktów? Tak niewiele trzeba… A my wciąż jesteśmy głupi i upieramy się, że chodzi o coś większego. A tak naprawdę nie ma nic poza Nią.

Jak pięknie wpisują się w tę refleksję słowa piosenki, która wybrzmiewa w trakcie napisów: To be human is to love. / Być człowiekiem znaczy kochać. Tak – być człowiekiem znaczy błądzić, zawodzić, przemijać. Ale też kochać…

Bądźmy ludźmi…

(Plakat: http://www.wbep.pl/filmy/wonder-woman)

Ocena: 9/10

_____________________________________
Instagram: @klubfilmowy
Twitter: @klubfilmowy
Pinterest: Klub Filmowy Obraz i Dźwięk
_____________________________________

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *